Ale choć nie jesteśmy uprawnieni do wnoszenia stąd, iż Spencer zajmuje się uzgadnianiem ścierających się punktów widzenia, że odrzuca empiryzm, możemy powiedzieć, że jest on swoistym empirystą. Nie boryka się bowiem po prostu z poszczególnymi zagadnieniami z osobna, co empiryści bardzo często skłonni są czynić. W autobiografii mówi o swym instynkcie architektonicznym, o swej miłości do budowania systemu. I faktycznie jego filozofia pomyślana była jako system, a nie stała się po prostu systemem w tym sensie, iż rozmaite kierunki badania i refleksji zbiegły się w niej, by utworzyć całościowy obraz. Ogólna zasada interpretacji Spencera, tak zwane prawo ewolucji, została obmyślana we wczesnym stadium, a następnie była używana jako narzędzie zespolenia nauk.
Trudno byłoby twierdzić, że Spencerowskiemu instynktowi architektonicznemu, jego skłonności do syntezy, towarzyszył wybitny dar starannej analizy czy ścisłego formułowania własnych myśli. Ale słabe „ zdrowie i przeszkody, jakie musiał pokonywać, spełniając nałożoną sobie misję, nie zostawiały mu ani czasu, ani energii na coś więcej niż to, co faktycznie był w stanie osiągnąć. A choć większość czytelników uzna prawdopodobnie jego pisma za nadzwyczaj nudne, jego ambicje i uporczywy wysiłek zespalania – w świetle jednej wszechogarniającej idei – naszej wiedzy o świecie i człowieku, a także naszej świadomości moralnej i życia społecznego, nakładają na nas dług wdzięczności. Spencer pogrążył się jakby ponownie w epoce wiktoriańskiej, a jak już zauważono, jeśli chodzi o żywotny wpływ, jaki wywierał, nie ma porównania między nim a J. S. Millem. Ale choć filozofię Spencera może pokrywać kurz, zasługuje ona na coś lepszego niż na wrogą postawę, jaką wobec niej przyjął Nietzsche, który ją uznawał za typowy wyraz nudnej i ograniczonej umysłowości angielskiej klasy średniej.
Leave a reply