Mili faktycznie wprowadza inny wzorzec niż sama przyjemność. Niekiedy przynajmniej odwołuje się do natury człowieka, nawet jeśli nie rozumie wyraźnie znaczenia tego, co robi. „Lepiej być niezadowolonym człowiekiem niż zadowoloną świnią: lepiej być niezadowolonym Sokratesem niż zadowolonym głupcem.” 18 Poza wszystkim, gdy Mili zajmuje się otwarcie rozważaniem silnych i słabych stron Ben- thama, to głównie zwraca uwagę na jego niewłaściwe pojmowanie natury ludzkiej. „Bentham pojmuje człowieka jako istotę wrażliwą na przyjemności i przykrości i taką, której całym postępowaniem rządzą częściowo różne odmiany interesu własnego i namiętności uznawane powszechnie za egoistyczne, częściowo zaś sympatie czy niekiedy antypatie do innych istot. I tu Benthamowskie pojmowanie natury ludzkiej zatrzymuje się… Nigdy nie traktuje on człowieka jako istotę zdolną do dążenia do doskonałości duchowej jako do celu, do pragnienia, dla niej samej, zgodności charakteru z własnym wzorem doskonałości, bez oczekiwania dobra czy obawy przed złem płynącym z innego źródła niż jego wewnętrzna świadomość.” 19 Bynajmniej nie jest zamiarem autora tych słów przyganianie Mil- lowi, że wprowadził ideę natury ludzkiej jako wzorzec określający różnice jakościowe między działaniami wytwarzającymi przyjemności. Chodzi raczej o to, że nie rozumie on, jak się wydaje, rozmiarów, w jakich poddaje pierwotnie Benthamowski schemat swego myślenia silnym naciskom i napięciom. Bentham mawiał, że nie trzeba zasięgać rady u Arystotelesa. Ale Mili właśnie zbliżył się do Arystotelesa. W rozprawie O wolności zauważa: „Uważam użyteczność za ostatnią instancję we wszystkich etycznych kwestiach: ale musi to być użyteczność w najszerszym znaczeniu tego słowa, ugruntowana na niezmiennych interesach człowieka jako istoty postępowej”.20 Mili nie waha się przed mówieniem o „wyższych uzdolnieniach”21 człowieka, z którymi wiążą się wyższe czy szlachetniejsze przyjemności. A w rozprawie o wolności cytuje z uznaniem zdanie Wilhelma von Humboldta, że „celem człowieka… jest najwyższy i najbardziej harmonijny rozwój jego władz złączonych w jedną logiczną całość”.22 To prawda, że Mili nie dał jasnego i pełnego ujęcia tego, co rozumie przez naturę ludzką. Kładzie wprawdzie nacisk na doskonalenie i ulepszanie natury ludzkiej i podkreśla ideę indywidualności. Mówi więc, na przykład, że „indywidualność jest tym samym co rozwój” i że „tylko jej kształcenie wytwarza lub może wytwarzać dobrze rozwinięte ludzkie istoty”.23 Ale wskazuje wyraźnie, że rozwój jednostki nie oznacza poddawania się wszelkim impulsom, jakim jednostka skłonna jest ulegać, lecz raczej urzeczywistnianie przez jednostkę ideału harmonijnego scalenia wszystkich jej władz. Nie jest to sprawa czystej eks- centryczności, lecz jedności w różnorodności. Musi zatem istnieć wzór doskonałości, ten zaś nie jest w pełni opracowany. Ale w tym kontekście ważne jest nie to, że Mili nie zdołał wypracować teorii natury ludzkiej. Ważne jest raczej to, że zaszczepiał benthamizmowi teorię moralną prawie nie związaną lub wcale nie związaną z równoważeniem przyjemności i przykrości wedle hedonistycznego rachunku Ben- thama, i że nie widział konieczności poddania swego pierwotnego punktu wyjścia całościowej krytyce i rewizji. Jak widzieliśmy, krytykował wprawdzie ograniczoność wizji moralnej Benthama, kiedy indziej jednak skłonny był zacierać różnice między nimi, oczywiście szczególnie wtedy, gdy chodziło o jednoczenie się przeciw temu, co obaj uznawali za siły reakcyjne.
Leave a reply