Czy można Absolut Bradleya określić właściwie jako Boga? Odpowiedź Bradleya jest całkiem jasna: „Absolut dla mnie nie jest Bogiem”.71’ Oczywiście, jeśli przez Boga rozumiemy po prostu ostateczną rzeczywistość, bez żadnych dalszych określeń, to Absolut byŁ- by Bogiem. Bradley myśli jednak o pojęciu Boga jako bytu osobowego, a nie chce dopuścić, by można było orzekać osobowość o Absolucie. Mylące byłoby wprawdzie mówienie o Absolucie jako bycie bezosobowym, sugerowałoby to bowiem, że Absolut jest podosobowy. W istocie osobowość musi zawierać się w rzeczywistości, toteż Absolut nie może być mniej niż osobowy. Ale osobowość, w ten sposób zawarta, zostaje przekształcona do tego stopnia, że nie możemy mówić o Absolucie jako czymś osobowym, „jeśli termin «osobowy»- ma choć trochę przypominać swoje potoczne znaczenie”.77 Rzeczywistość „nie jest osobowa, ponieważ jest czymś więcej. Słowem, jest ponadosobo- wa”.7!
Niektórzy filozofowie teistyczni zauważyliby oczywiście, że orzekają osobowość o Bogu w sensie analogicznym, a nie, jak wydaje się zakładać Bradley, w sensie dosłownym. Orzekany o Bogu termin „osobowy” nie pociąga za sobą skończoności czy ograniczenia. Ale Bradley sprzeciwia się właśnie tej linii rozumowania. Jego zdaniem filozofowie teistyczni rozpoczynają od chęci zaspokojenia wymogów świadomości religijnej.79 A więc pragną oni dojść do wniosku, że Bóg jest osobowy, że jest bytem, do którego człowiek może' się modlić i który może wysłuchać modlitw człowieka. Ale następnie rozwijają linię rozumowania, które usuwa stopniowo z pojęcia osobowości wszystko, co daje mu konkretną treść czy znaczenie dla nas. A właściwym wnioskiem tej linii rozumowania jest myśl, że Bóg nie jest osobowy, lecz nadosobowy, że jest ponad osobowością. Ale wniosek, jaki ci filozofowie faktycznie uznają, jest tym, do którego chcą dojść, nie zaś wnioskiem, jaki wynika z toku rozumowania, którym się faktycznie posługują. Nie znaczy to, że są rozmyślnie nieuczciwi. Biorą oni raczej słowo, które ma określony zakres znaczeniowy w odniesieniu do istot ludzkich, opróżniają je z treści, a następnie wyobrażają sobie, że można je sensownie zastosować do Boga. W rzeczy samej, skoro przyznajemy, że takie terminy jak „osobowy” nie mogą stosować się do Boga w znaczeniu, jakie zwykle noszą w naszym języku, stwarzamy przepaść między osobowością a Bogiem. „Nie przerzucisz mostu nad tą przepaścią rozszerzając stopniowo zakres słowa. Podniesiesz jedynie mgłę, z której możesz wołać, że jesteś jednocześnie po obu stronach. A nie chcę się przyczyniać do zwiększenia tej mgły.” ,0
Leave a reply