Będąc przyrodnikiem Darwin stronił od spekulacji filozoficznych, a poświęcił się głównie teorii ewolucji opartej na dostępnych danych empirycznych. Moralność interpretował w istocie jako coś wykształconego pod wpływem celowości zwierzęcego instynktu, a rozwijającego się poprzez zmiany wzorców społecznych, które dostarczają społeczeństwom wartości sprzyjających przeżyciu. Uświadamiał sobie oczywiście popłoch, jaki posiał w środowiskach teologicznych z powodu swej teorii ewolucji, szczególnie w jej zastosowaniu do człowieka. W 1870 r. pisał, że choć nie może patrzeć na wszechświat jako na twór ślepego przypadku, to gdy przystępuje do rozważania szczegółów historii naturalnej, nie może dostrzec żadnych danych przemawiających za istnieniem planu, a cóż dopiero dobroczynnego planu. A choć początkowo był chrześcijaninem, z biegiem czasu doszedł do agnostycznego zawieszenia sądu. Skłonny był jednak unikać osobistego angażowania się w spory teologiczne.
O ile nie wypadło nam żyć w jednym z niewielu ocalałych zakątków fundamentalizmu, trudno nam dziś ocenić ferment spowodowany w ostatnim stuleciu przez hipotezę ewolucji organicznej, szczególnie w jej zastosowaniu do człowieka. Po pierwsze, idea ewolucji jest dziś obiegową monetą i jest przyjmowana przez bardzo wielu ludzi, którzy byliby zupełnie niezdolni ani do wskazania, ani do oceny racji, jakie się na jej rzecz przytacza. Po drugie, hipoteza ta nie daje już powodów do zaciekłych sporów teologicznych. Nawet ci, którzy wątpią, by istniejące dane pozwalały dowieść, że ciało ludzkie rozwinęło się z ciał innych gatunków, uznają powszechnie, że intencją pierwszych rozdziałów Księgi Rodzaju nie jest rozwiązywanie zagadnień naukowych, oraz że kwestia ewolucji należy do tych, które trzeba rozstrzygać zgodnie z dostępnymi danymi empirycznymi. A znów, jeśli wykluczymy marksistów, zaangażowanych w każdym razie w materializm, to skłonni do refleksji niewierzący na ogół nie utrzymują, że hipoteza ewolucji organicznej sama obala teizm chrześcijański lub jest nie do pogodzenia z wiarą religijną. Poza wszystkim, faktem niezaprzeczalnym pozostaje obecność zła i cierpienia w święcie, stanowiąca podstawę jednego z głównych zarzutów wobec chrześcijańskiego teizmu, niezależnie od tego, czy się uznaje, czy odrzuca ową hipotezę. Ponadto widzieliśmy takich filozofów jak Bergson, rozwijających filozofię spirytualistyczną w ramach ogólnej idei ewolucji twórczej, a w czasach nam bliższych takiego uczonego jak Teil- hard de Chardin, czyniącego entuzjastyczny użytek z tej samej idei w służbie światopoglądu religijnego. Toteż wielu ludziom naturalnie wydaje się, że po upływie czasu spory ostatniego stulecia ugrzęzły w pyle i obrosły pajęczyną dawności.
Leave a reply