W pewnym sensie jednak to wszystko jest po prostu wodą na młyn Bradleya. Jak już bowiem wspomniano, chce on pokazać, że moralność rodzi antynomie czy sprzeczności, których nie sposób przekroczyć na poziomie czysto etycznym. Na przykład zasadnicza sprzeczność polega na tym, że prawo moralne wymaga doskonałego utożsamienia woli jednostki z idealnie dobrą i powszechną wolą, choć zarazem moralność może istnieć jedynie w postaci przekraczania niższego ja, w postaci dążenia, które zakłada, że woli jednostki nie utożsamia się z idealnie dobrą wolą. Innymi słowy, moralność jest z istoty procesem nieskończonym, lecz mocą swej natury wymaga, by ów proces przestał istnieć i został zastąpiony przez doskonałość moralną.
Oczywiście, jeśli przeczymy temu, że przekraczanie niższego czy złego ja jest istotną cechą życia moralnego, lub temu, że prawo moralne wymaga zaprzestania tego procesu – antynomia zpika. Jeśli jednak przyjmujemy obie tezy – trzeba wyciągnąć wniosek, że moralność zmierza do własnego unicestwienia. To znaczy, zmierza do przekroczenia siebie. „Moralność jest nieskończonym procesem, a zatem jest wewnętrznie sprzeczna, a jako taka nie poprzestaje na sobie, lecz odceuwa popęd ku przekraczaniu swej istniejącej rzeczywistości.”20
Jeśli prawo moralne wymaga osiągnięcia ideału, którego nie można osiągnąć, dopóki do przekroczenia jest złe ja, oraz jeśli pewien stopień istnienia złego ja jest koniecznym warunkiem moralności, musimy dojść do wniosku, że prawo moralne wymaga osiągnięcia ideału czy celu, który można osiągnąć jedynie w sferze ponadetycznej.
Leave a reply