To, czego poszukuje, Spencer znajduje w czymś, co nazywa bez różnicy „formułą”, „prawem” lub „definicją” ewolucji. „Ewolucja to scalenie materii i towarzyszące mu rozproszenie ruchu. W jej trakcie materia przechodzi od względnie nieokreślonej, niespójnej jednorodności do względnie określonej, spójnej różnorodności: jednocześnie zachowany ruch podlega równoległemu przekształceniu.” 28 Prawo to można ustalić dedukcyjnie, wyprowadzając je z trwałości siły. Można je również ustalić lub potwierdzić indukcyjnie. Czy bowiem rozważamy rozwój systemu słonecznego z mgławicowej masy, czy bardziej zorganizowanych i złożonych ciał żywych z bardziej prymitywnych organizmów, czy rozwój życia psychicznego człowieka, czy rozwój języka, czy ewolucję organizacji społeczeństwa – wszędzie znajdujemy ruch od względnej nieokreśloności do względnej określoności, od niespójności do spójności, wraz z ruchem postępującego różnicowania, ruchem od względnej jednorodności do względnej różnorodności. Na przykład, w ewolucji żywego ciała widzimy postępujące różnicowanie się budowy i funkcji.
Ale to tylko jedna strona medalu. Scalaniu się materii towarzyszy przecież rozpraszanie się ruchu. A proces ewolucji zmierza ku stanowi równowagi, zrównaważenia sił, po którym następuje rozkład czy rozpad. Na przykład, ciało ludzkie rozprasza i traci swe energie, umiera i rozpada się: każde społeczeństwo traci swą prężność i upada, a ciepło słońca ulega stopniowemu rozproszeniu.
Leave a reply