Zdaniem J. R. Cullocha (1789-1864), ucznia Ricarda, wielką zasługą tego ostatniego było sformułowanie fundamentalnego twierdzenia nauki o wartości. Głosiło ono, że wartość towarów na wolnym rynku jest określona przez ilość pracy potrzebnej do ich wytworzenia. Innymi słowy, wartość to ucieleśniona praca.
Otóż, jeśli teoria ta miała być prawdziwa, wynikałoby z niej, że pieniądze uzyskane ze sprzedaży towarów należą do tych, których praca wytworzyła owe towary. To znaczy, wniosek wyciągnięty przez Marksa49 z odwołującej się do pracy teorii wartości wydaje się poważnie uzasadniony, chyba że chcielibyśmy utrzymywać, że kapitalistę trzeba zaliczyć do robotników. Ale Ricardo i inni ekonomiści ze szkoły leseferyzmu bynajmniej nie posługiwali się teorią wartości jako ucieleśnionej pracy, aby pokazać, że kapitalizm z samej swej natury przynosi wyzysk robotników. Przede wszystkim uświadamiali sobie, że kapitalista przyczynia się do produkcji, inwestując kapitał w maszyny itd. Z drugiej strony interesowało ich wykazanie, że na rynku konkurencyjnym, wolnym od wszelkich ograniczeń, ceny w sposób naturalny stają się reprezentantami rzeczywistej wartości towarów.
Ta linia rozumowania zdaje się zawierać przynajmniej utajone założenia, że wolnym rynkiem rządzi pewien rodzaj naturalnego prawa ekonomicznego, które prowadzi ostatecznie do uzgodnienia interesów i działa na rzecz wspólnego dobra pod warunkiem, że nikt nie usiłuje zakłócić jego funkcjonowania. Ale ten optymistyczny pogląd stanowi tylko jedną stronę ekonomii benthamistów. Według T. R. Mal- thusa (1766-1834), zawsze gdy warunki życia stają się łatwiejsze, liczba ludności wzrasta, o ile oczywiście stopa jej wzrostu nie zostanie w jakiś sposób ograniczona. Ludność ma zatem tendencję do wzrostu przekraczającego zasoby środków utrzymania. Stąd wynika, że tendencją zarobków jest pozostawanie na stałym poziomie, to znaczy na poziomie kosztów utrzymania. Istnieje zatem prawo zarobków, o którym trudno powiedzieć, że działa na rzecz największego szczęścia największej możliwej ilości ludzi.
Leave a reply