Odrzuciwszy zatem materializm, w postaci mechanistycznej teorii przyrody, oraz dualizm, Ward odwołuje się do czegoś, co nazywa spirytualistycznym monizmem. Termin ten nie wyraża jednak przekonania, że istnieje jedna tylko substancja czy jeden byt. Pogląd Warda głosi, że wszystkie jestestwa są w pewnym sensie duchowe, to znaczy, wszystkie posiadają stronę psychiczną. Jego teoria jest więc pluralistyczna, a w drugim zbiorze wykładów Giffordowskich, który ukazał się w 1911 r. pod tytułem The Realm of Ends or Pluralism and Theism („Państwo celów, czyli pluralizm i teizm”), mówi raczej o pluralistycznym spirytualizmie niż o spirytualistycznym monizmie, choć, jeśli właściwie rozumieć ten ostatni termin, oba terminy mają to samo znaczenie.
Niektórym czytelnikom może się to wydać nadzwyczajne, że stosunkowo bliski nam w czasie profesor z Cambridge miałby uznawać teorię panpsychizmu. Ale Ward, tak jak Leibniz,43 nie zamierza sugerować, że każde jestestwo czy monada cieszy się czymś, co nazywamy świadomością. Jest tu raczej myśl, że nie ma czegoś takiego jak „surowa” materia, lecz że każdy ośrodek działania posiada pewien stopień, często bardzo niski, „umysłowośei”. Ward twierdzi ponadto, że pluralistyczny spirytualizm nie jest doktryną wydedukowaną a priori, lecz jest oparty na doświadczeniu.44 „Świat bierze się po prostu takim jakim go znajdujemy, jako mnogość działających jednostek zjednoczonych jedynie w ich wzajemnych oddziaływaniach i poprzez te oddziaływania. Owe oddziaływania natomiast interpretuje się w pełni i wvmianv społecznej jako mutuum. com- pewnia jedność, która gubi się w pluralizmie bez Boga. Ponadto, pojęcia stworzenia i zachowywania w istnieniu rzucają światło na istnienie Wielości, choć stworzenie trzeba rozumieć raczej w terminach podstawy i tego, co na niej oparte niż przyczyny i skutku. „Bóg jest podstawą bytu świata, jego ratio essendi.”46 Ward wywodzi nadto, w sposób przypominający rozumowanie pragmatysty, że przyjęcie idei Boga przynosi korzyść w postaci wzrostu pluralistycznej wiary w sens skończonego istnienia oraz nadziei na ostateczne urzeczywistnienie ideału państwa celów. Bez Boga transcendentnego, a zarazem działającego wewnątrz świata, „świat może z powodzeniem pozostać na zawsze owym rerum Concordia discors, jakim obecnie go znajdujemy”.47
Leave a reply