Scholastyczny czytelnik tej pomysłowej próbki dialektyki prawdopodobnie byłby skłonny zauważyć, że relacja nie jest „bytem” tej samej kategorii logicznej co jej terminy, i że nie ma żadnego sensu mówić, iż wymaga odniesienia do swych terminów za pomocą innych relacji. Ale oczywiście Bradley nie zamierzał powiedzieć, że sensownie jest mówić o relacjach odniesionych do swych terminów. Chodzi mu o to, że bądź muszą być one odniesione w ten sposób, bądź muszą być w ogóle niczym, oraz że obie te tezy są nie do przyjęcia.53 A jego wniosek głosi, że „relacyjny sposób myślenia – taki, którym porusza maszyneria terminów i relacji – musi dawać pozór, a nie prawdę. Jest on namiastką, wybiegiem, tylko kompromisem praktycznym, przeważnie niezbędnym, ale w końcu przeważnie nie dającym się obronić”.54
Dobitne powiedzenie, że myślenie posługujące się kategoriami terminów i relacji nie daje nam prawdy, wydaje się przesadne, nawet na gruncie przesłanek Bradley a. Jak bowiem zobaczymy później, wykłada on teorię stopni prawdy, teorię, która nie dopuszcza żadnego prostego rozróżnienia między prawdą a błędem. Jest jednak jasne, że chodzi o to, iż myślenie relacyjne nie może dać nam Prawdy z dużej litery, to znaczy nie może odsłonić natury rzeczywistości w przeciwieństwie do zjawiska. Jeśli bowiem pojęcie relacji i ich terminów rodzi nierozstrzygalne trudności, nie może być narzędziem osiągania „ogólnego poglądu”, który zadowoli intelekt.
Stanowisko Bradleya można rozjaśnić w następujący sposób. Mówi ię niekiedy, że odrzuca on relacje zewnętrzne, a uznaje jedynie relacje wewnętrzne. Ale twierdzenie to może być mylące. To prawda, że zdaniem Bradleya wszystkie relacje wnoszą jakieś różnice w ich terminy. W tym sensie są one wewnętrzne. Zarazem nie można ich utożsamiać po prostu z terminami, jakie wiążą, i w tym sensie nie tylko mogą, lecz również muszą być relacje zewnętrzne, choć w istocie nie może być relacji istniejącej całkowicie samodzielnie, dla której jest czymś zupełnie przypadkowym, czy zdarza jej się wiązać jakieś terminy, czy nie. Bradley może zatem powiedzieć: „Krótko mówiąc relacje zewnętrzne mogę rozumieć jedynie jako rzekomą konieczną ewentualność, jaka pozostaje, gdy odrzuci się relacje wewnętrzne. Ale całe albo-albo między relacjami zewnętrznymi i wewnętrznymi wydaje mi się błędne”.55
Zarazem właśnie odrzucenie owego „albo-albo” i uznanie „zarówno-jak” rodzi Bradleyowską krytykę myślenia relacyjnego. Relacje nie mogą być zewnętrzne w sensie absolutnym, ale nie mogą też być całkowicie wewnętrzne, zupełnie stopione ze swymi terminami. I właśnie trudność powiązania tych dwóch punktów widzenia prowadzi Bra- dleya do wniosku, że myśl relacyjna zajmuje się dziedziną zjawisk, a rzeczywistość ostateczna, Absolut musi być ponadrelacyjny.
Leave a reply