Ale co staje się w tym przypadku z wiecznym podmiotem Greena? Jeśli chcemy przedstawiać, powiedzmy, postępujące poznanie naukowe ludzkości jako życie, w którym uczestniczą wszyscy uczeni i które zmierza ku idealnemu celowi, nie ma oczywiście mowy o „odłączaniu” i „łączeniu”. Ale tego rodzaju pojęcie nie domaga się samo przez się wprowadzania jakiegoś wiecznego podmiotu, który odtwarza stopniowo swą zupełną wiedzę w skończonych umysłach.
A dalej, jak, dokładnie biorąc, mamy pojmować w filozofii Greena stosunek przyrody do wiecznego podmiotu czy inteligencji? Załóżmy, że zasadnicze działanie inteligencji polega na wiązaniu lub syntetyzowaniu. Otóż, jeśli można właściwie powiedzieć o Bogu, że stworzył przyrodę, wynika stąd, jak się wydaje, że przyroda jest sprowadzal- na do systemu relacji bez członów. To zaś jest nieco kłopotliwa koncepcja. Jeśli jednak wieczny podmiot wprowadza jedynie relacje, by tak rzec, między zjawiska, to zostaje nam ukazany, jak się wydaje, obraz podobny do tego, jaki odmalował Platon w Timajosie, a więc podobny w tym sensie, że wieczny podmiot czy inteligencja raczej wydobywałaby porządek z nieporządku, niż tworzyłaby całą przyrodę z niczego. W każdym razie, choć można pojmować boską inteligencję jako stwarzającą świat przez myślenie o nim, takie terminy jak „wieczny podmiot” i „wieczna świadomość” wskazują koniecznie na odpowiednik w postaci wiecznego przedmiotu. To zaś oznaczałoby abso- lutyzację stosunku podmiot-przedmiot, podobną do tej, jakiej dokonał Ferrier.
Tego rodzaju zarzuty mogą zdawać się drobiazgowe i wskazujące na niezdolność do należytej oceny Greena ogólnej wizji wiecznej świadomości, w której życiu wszyscy uczestniczymy. Ale zarzuty te służą w każdym razie pożytecznemu celowi, jakim jest zwrócenie uwagi na fakt, iż Greenowska, często przenikliwa, krytyka innych filozofów łączy się z dość niejasną i mętną spekulacją, która przyczyniła się tak bardzo do okrycia niesławą metafizycznego idealizmu.18
Leave a reply