Mili, jak wspomniano w zarysie jego biografii, był wychowywany przez ojca bez żadnych przekonań religijnych. Ale nie podzielał wyraźnej wrogości Jamesa Milla do religii jako czegoś zasadniczo szkodliwego dla moralności. Był zatem bardzo skłonny do rozważania dowodów na rzecz istnienia Boga. O dowodzie ontologicznym w jego kartezjańskiej postaci zauważa, że „niepodobna, by kogokolwiek dziś zadowalał”.106 A ponieważ związek przyczynowy uznawał za coś, co jest zasadniczo stosunkiem między zjawiskami, nic dziwnego, że utrzymywał wraz z Hume’em i Kantem, że „dowód z pierwszej przyczyny jest sam w sobie bez wartości, gdy chodzi o utwierdzenie teizmu”.107 Ale skłonny jest rozważać poważnie dowód z celowości w przyrodzie, ponieważ jest to „dowód o rzeczywiście naukowym charakterze, który nie wymyka się sprawdzianom naukowym, lecz pretenduje do osądu za pomocą ustalonych kanonów indukcji. Dowód z celowości opiera się całkowicie na doświadczeniu”.108 Jest kwestią otwartą, czy jakiekolwiek rozumowanie prowadzące do rzeczywistości pozazjawiskowej można nazwać właściwie rozumowaniem „naukowym”. Ale Millowi chodzi głównie o to, że jeśli nawet dowód z celowości w przyrodzie prowadzi do uznania istnienia boskiego bytu, który sam w sobie przekracza obszar naukowego badania – sam ów dowód opiera się w łatwo zrozumiały sposób na faktach empirycznych i stanowi wnioskowanie, którego poprawność poddaje się racjonalnej dyskusji.
więcej